Data utworzenia:
W pierwszej połowie października gruchnęła wiadomość o zawarciu groźnego porozumienia dwóch dyktatorów: Władimira Putina i Kim Dzong Una. Ten z Kremla może liczyć na północnokoreańskie "mięso armatnie" w okopach wykrwawiającego Rosję od dwóch lat frontu. "Washington Post" już 11 października pisał, że oficerowie z Korei Północnej są w Ukrainie. Na doniesienia zareagowała Korea Południowa. Seul, który oficjalnie jest w stanie wojny z Pjongjangiem, zapowiedział, że nie pozostanie bierny. O obecności w Ukrainie obu azjatyckich krajów mówił w programie "Fakt LIVE" gen. Mieczysław Bieniek. Konfrontacji militarnej przybyszy z obu Korei — według generała — nie będzie.
— Są dowody na obecność sił północnokoreańskich w Rosji — powiedział niedawno sekretarz obrony USA, Lloyd Austin. Z danych Pentagonu ma wynikać, że Koreańczycy mogą być przerzuceni z Rosji do Ukrainy w liczbie ok. trzech tys. żołnierzy. Potem podobną informację podała Narodowa Służba Wywiadowcza Seulu (z tym że tu szacunki były o połowę mniejsze — 1,5 tys. ludzi). Wszystkich przelicytował Wołodymyr Zełenski. Prezydent Ukrainy oskarżył Pjongjang o przygotowania do wysłania na front aż 10-tysięcznego kontyngentu wojskowego.
Jakkolwiek przedstawia się liczebność wojsk ściągniętych z Korei Północnej do Ukrainy, jedno jest pewne: to niedobra informacja, bo eskaluje konflikt. Sytuacja pokazuje, że w "klub" dyktatorów usztywnia się w walce z Zachodem i nie zamierza odpuszczać. Z drugiej strony, to również dowód na to, że rosyjskie rezerwy wojskowe nie są niewyczerpywalne. — Rosjanie, według różnych źródeł, stracili już 675 tys. tzw. siły żywej (zabitych i rannych). To jest olbrzymia liczba. W Afganistanie przez 10 lat stracili 15 tys. żołnierzy — podkreśla w rozmowie z dziennikarzem programu "Fakt LIVE" gen. Mieczysław Bieniek. — Rosjanie powołują (pod broń — przyp. red.) Czeczeńców, Buriatów, Kałmuków i inne (...) nacje, które są w składzie Federacji Rosyjskiej. I nie oszczędzają krwi. Płacą za straty rodzinom kuriozalne kwoty. No ale oczywiście posiłkują się też Koreańczykami, którzy nie tylko dostarczają amunicji (przestarzałej, bo leżącej po 50-60 lat), ale i siłę żywą — mówi generał.
Gen. Bieniek, zapytany o konsekwencje tego faktu, najpierw mówi o stratach: — To nie będzie jakiś "game changer" (udział Korei Północnej w walkach na froncie we wschodniej UIkrainie — przyp. red.). Ich będzie tam ok. 5-10 tys. (północnokoreańskich żołnierzy — przyp. red.). Biorąc pod uwagę fakt, że oni nigdy nie byli w warunkach wojny konwencjonalnej w takim rejonie, pewnie będą tam ponosili ciężkie straty. Jak Czeczeńcy na samym początku. I oby tak się stało — stwierdza wojskowy.
Gen. Bieniek wspomina też m.in. o reakcji Koreańczyków z południa: — Oni są gotowi wysłać obserwatorów. Podkreślam — obserwatorów. Tylko po to, by monitorowali obecność Koreańczyków Północnych i udokumentowali to przed społecznością międzynarodową — mówi gen. Bieniek.
ZOBACZ TEŻ: Putin straszy bronią jądrową. Odpowiedź gen. Skrzypczaka jest jasna
ZOBACZ TEŻ: Tarcza Wschód ma nas obronić przed Rosją. Gen. Skrzypczak ostrzega, że zechce ją "sparaliżować"
/1
Gen. Mieczysław Bieniek.
Fakt i Fundacja Faktu ruszają z pomocą dla osób poszkodowanych podczas tragicznej powodzi, która dotknęła południe Polski. Możesz pomóc, robiąc przelew na rachunek zbiórki "Razem dla powodzian" 56 1240 6292 1111 0010 8942 9968 lub szybki przelew ze strony Fundacji Faktu.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Tematy: Ukraina Rosja wojna w ukrainie gen. Mieczysław Bieniek
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji